Witam,
tych, którzy jeszcze się tu ostali i czekali na mój powrót. Oto jestem po
długawej nieobecności. Nie będę się tłumaczyć, bo to raczej nie na to czekacie,
powiem jedynie, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mój real zwalnia
i dzięki temu będę już częściej bywać na blogu. Co za tym idzie, będą wpadać
kolejne noty. O systematyczności raczej nie można na chwilę obecną mówić, ale
już nie długo... Teraz postaram się dodawać minimum raz w miesiącu a potem
zobaczymy. Każdy komentarz jest na wagę złota i ostatnie „upomnienie” dało mi
potrzebnego kopa i za to dziękuję.
Dość
już „płaszczenia”, bo jeszcze przywykniecie J zapraszam
do lekturki i tym razem już bardziej na ostro <3
*****
Półmrok
w salonie mojego skromnego mieszkanka. Siedzę w fotelu zawinięty w koc i piję
piwo z gwinta. To już będzie trzecie. Chyba chciałem się nawalić… ten dzień był
tak bardzo porąbany, że na trzeźwo się nie da tego
opowiadać… z drugiej strony to dziwnym faktem jest to, że opróżniłem prawie
trzecia butelkę a nadal byłem trzeźwy, zbyt trzeźwy.
A
więc… jeszcze rano było ok a potem, posypało się wszystko jak leciało, jak
cholerny domek z kart. Wczesnym rankiem razem z kumplem wypiliśmy kawę
zjedliśmy śniadanie i wyprawiłem go w drogę powrotną do domu. Na mnie natomiast
czekał pierwszy dzień na planie.
O
10 zgodnie z rozpiską byłem już u Skittlesa na klachach i poznałem cały rozkład
„jazdy” naszego menagera. Okazało, się, że najbardziej pożądany „nie aktor” ma
wielu wielbicieli, ale z upodobaniem wybiera osoby z poza studia. Trochę
szkoda, bo jest całkiem fajny, no ale cóż…
Opierałem się o blat biurka kolorowej panny
kiedy zjawił się Kruchy świecąc białymi zębami.
- Znowu latasz w ręczniku? – zaczepiłem go z
uśmieszkiem bo było na co popatrzeć.
- Co Ty wiesz o pracowaniu – odparł pusząc
się jak paw – Z resztą zaraz twoja kolejka dodał i mina mi zrzedła nieco –
Znasz skrypt? –zapytał.
- Haha, bardzo śmieszne -wydąłem usta na
niego w oburzeniu. Co to za skrypt gdzie masz tylko miejsce akcji a potem
samowolka? – A z kim gram? – bo o tym jakoś się nie interesowałem wcześniej
zajęty tragizmem sytuacji.
- Eeeeem… - Kruchy wyraźnie kalkulował co ma
mi powiedzieć, to był zły znak. Jednak Skkitles odezwała się pierwsza – Grasz z
Tomasem, całkiem sympatyczny mięśniak z mózgiem jak orzeszek. Bądź dla niego
łaskawy i daj mu czas na „pomyślenie” – powiedziała z uśmiechem który mówił, że
wypowiedziała się o mężczyźnie bardzo, ale to bardzo delikatnie. Miałem właśnie
zadać kolejne pytanie kiedy drzwi otworzyły się z impetem i do pomieszczenia
wmaszerował ulizany blondyn z błękitnymi jak letnie niebo oczami. Tomas, był
opalony tak mocno, że wyglądał jak mulat i jego zęby świeciły jak… no sami
wiecie. Jego twarz oceniłem jako dość przystojną z mocną szczęką i
krzaczastymi, choć, zadbanymi brwiami. Tak, był męski na swój wypacykowany
sposób. Nim moje kalkulacje poleciały dalej, przystojniak podszedł do mnie a
jego twarz znalazła się tak blisko, że poczułem jego miętowy oddech na twarzy.
- Heeeeeej, nowy nabytek, ładniutki –
zagruchał głosem który mógłby należeć do zgrabnej, drobnej panienki. Moja mina
musiała mówić nadto bo Kruchy zatoczył się w napadzie śmiechu, który uciszył
ręka i odwrócił się a Skittles puściła mu karcące spojrzenie. Osobiście,
zmieszałem się… robiło się coraz dziwniej.
- „Oby chociaż miał dużego” –
pomyślałem z nadzieją patrząc w te błękitne oczy.
- Jestem Ethan – bąknąłem za to co by nie
wyjść na mięczaka – i miałem cos dodać, ale w pomieszczeniu pojawił się
rozgorączkowany młodzik w ubraniu posłańca albo gońca… schludny mundurek, albo…
kostium - przechyliłem głowę w zaciekawieniu.
- Szef przyjechał! – dwa słowa, kto by
pomyślał, że wywołają taki popłoch? Ludzie zaczęli biegać po pomieszczeniu i znikali
za drzwiami prowadzącymi na określone plany. Kątem oka zobaczyłem jak Kruchy
został wciągnięty na jakiś plan przez parkę, faceta i laskę.
Nagle okazało się, że zostałem tylko ja,
Skittles i „pan boski”.
- Chodź mały, pora na nas – przystojniak
pociągnął mnie za rękę na jeden z planów i drzwi za nami się zamknęły.
Zaczęła się gra widocznie bo
jeszcze w holu zaczął mnie całować. Musze przyznać, że nikt jeszcze tak mnie
nie całował, trening czyni mistrza i on z pewnością był blisko podium. No i
smakował łagodną miętą… Szybko dałem się wkręcić w te nową „realność”.
Zachowywałem się jak u siebie z kolesiem z którym po kilku spotkaniach
postanowiłem pójść krok dalej. Udzielałem się bardziej i po chwili byliśmy w
samej bieliźnie. Wtoczyliśmy się do pokoju nadal nie zaprzestając gry wstępnej.
Pchnął mnie na łóżko i jednym ruchem pozbył się zbędnego okrycia – byłem nagi.
Nim zdążyłem zareagować jego głowa znalazła się między moimi udami. Wygiąłem
się z jękiem zaskoczenia, dreszcz przebiegł mi po karku kiedy zaczął mnie
pieścić ustami. Już wiedziałem po co ten miętowy oddech. Byłem jak
sparaliżowany przez niesamowitą przyjemność. Wzdychałem, kręciłem biodrami, ale
kochanek nie odpuszczał ani na chwilę. Miąłem w rękach pościel. Chwilę mi
zajęło ogarnięcie się by samemu coś zrobić, ale brakło czasu bo wystrzeliłem w
te sprawne usta. Dyszałem i oddychałem szybko. To było błyskawiczne i
intensywne jak maraton. Kiedy uniosłem głowę zobaczyłem jak Tomas przełyka i
oblizuje usta.
- Jeeeeju, ale perwers… - pomyślałem zmieniając pozycję na „na
czworaka”.
Chciałem by skorzystał z tego co odziedziczył
po tatusiu. Szybko załapał i zabrał się do roboty. Poczułem jego dłonie na
biodrach, a to, miałem nadzieję, oznaczało, że w końcu dostanę to na co
czekałem. Chciałem by mnie zerżnął, zapowiadało się, tak, że spodziewałem się
porządnej jazdy. Poczułem go z tyłu, szykował się… jego penis znalazł się na
moim rowku. Ocierał się chwilę. Uznałem to za dziwne i mało zachęcające, ale
może myślał, że to jest podniecające. Zmieniłem zdanie kiedy zaczął się
zachowywać jakby mnie posuwał, ale tego nie robił. Sapał przy tym jak mokra
świnia... Cała „aura” prysła w jednej chwili…Wyrwałem się z tego teatru i
obróciłem się na plecy – Co to ma być do diabła?! – warknąłem na „pożal się
kochanka”. Tomas był czerwony na twarzy, pot spływał mu po czole i sapał…Zero
wstępnego erotyzmu. Tego było zbyt wiele – kopnąłem go w pierś i z hukiem
zleciał z łóżka. W moim kierunku poleciała seria przekleństw, tych wyjątkowo
wulgarnych bo części nie znałem. Zeskoczyłem z łóżka, porwałem z podłogi
spodnie i wychodząc z planu naciągnąłem je na tyłek. Trzasnąłem drzwiami i było
po wszystkim. Znalazłem się w holu i Skittles obserwowała mnie zdziwiona.
- Co to k**** było – jęknąłem robiąc minę
poszkodowanego. Kobieta szybko zareagowała, może spodziewała się tego?
- Tam – wskazała drzwi za swoimi plecami –
Poszedłem prosto do nich nie pytałem nawet co tam jest. Było mi źle i chciałem
się schować. Potem zabiję Kruchego… wszystko było jego winą!
Wpadłem
do pomieszczenia z przyciemnionym światłem. Ładnie pachniało czymś słodkim. Na
środku stało wielkie łóżko, pościelone miękką satynową pościelą. Od razu
wskoczyłem pod nią. Chwilę się kręciłem nim wystawiłem głowę. Kiedy już to
zrobiłem zobaczyłem obok siebie niebieskookiego chłopaka o kobiecej buźce i
białych włosach. Jedyną szpecącą rzeczą na idealnej twarzy była blizna ciągnąca
się od kącika ust do ucha.
- Ciężki początek? – zapytał niskim męskim
głosem.
- Aż tak widać? – odparłem nadal zaskoczony.
- Luźno, początki bywają różne – pocieszył
mnie chłopak.
- Skąd ty się tu w ogóle wziąłeś? – bąknąłem
bo nie byłe pewny czy chcę towarzystwa, nawet takiego.
- Ja tu byłem cały czas – odparł niewinnie –
Skończyłem nagranie i czekam na inne – wyjaśnił.
- Ah…- zapatrzyłem się na bliznę i zamrugałem
zawstydzony bo rozmówca to zauważył.
- To tylko charakteryzacja, włosy też – dodał
rozbawiony – Gram wojownika w serialu, moja postać jakoś nie ma szczęścia
ostatnio.
- Rozumiem – choć nie rozumiałem zupełnie –
Jestem Ethan, a ty?
- Mikan, ale mówią mi „Miki” – odparł
przyjaźnie – Chyba musisz się odprężyć – zaproponował – Może masaż?
- W sumie czemu nie… chyba nie będziesz
gorszy niż tamten – westchnąłem siadając. Teraz dopiero zobaczyłem, że Miki nie
ma na sobie nic, jedynie materiał pościeli zakrywał go w strategicznych
miejscach. Obróciłem się do niego plecami. Poczułem jego dłonie na ramionach i
karku.
- Ale jesteś spięty – cmoknął niezadowolony –
Aż tak źle było?
- Źle? Było koszmarnie! – pożaliłem się jak
beznadziejną scenę miałem i jak daremnego „partnera”. Poskarżyłem się i zrobiło
mi się lepiej. Miki zdawało się, doskonale wiedział o czym mówiłem.
- Nie martw się, Tomas to taki raczej na
pokaz towar niż użytkowy. On nie gra w „pełnych” filmach tylko w scenkach.
Dlatego nie dostałeś tego czego chciałeś – zakończył wyjaśnienia. – Trafiłeś na
zły plan najwyraźniej – dodał.
- Pewnie tak… może mnie wywalą, szef był,
znaczy się pojawił się…
- Szef jest w studiu? – dopytał zaciekawiony
Miki – To będzie grubo, on wpada na kontrolę i przenosi aktorów – wyjaśnił
zakańczając masaż i obróciłem się do niego przodem.
- Jest szansa, że mnie zwolni? Było
beznadziejnie – oto moja nadzieja na wyrwanie się z tego cyrku. Szef obejrzy
moją scenkę, załamie się i mnie odprawi. Poprawił mi się humor na samą myśl.
- To już on oceni – sprowadził mnie na
ziemię, ale tylko trochę.
- Co to właściwie za pokój? – zapytałem
zmieniając temat.
- To jest nasz „Wypoczynek” i okazja na
dodatkowy zarobek. Tu się czeka na swoje sceny jak masz kilka. No i tu tez
czasami dzieje się „coś więcej”. Kamerki są i czasami to co tu się robi
spontanicznie dostaje się do produkcji. Wiesz taka akcja bez planu, zupełnie na
luzie, totalny spontan. – wytłumaczył.
- Dużo masz czasu jeszcze? – wypaliłem bez
zastanowienia.
- Jakieś trzy kwadranse… a czemu pytasz? –
Mikan odpowiedział zaskoczeniem, ale błysk w jego oczach i uniesiony kącik ust
powiedział mi, że to tylko gra.
Przybliżyłem się do chłopaka i pocałowałem go
namiętnie łapiąc za włosy które były wyjątkowo miękkie. Po chwili już na nim
leżałem. Miki okazał się być bardzo otwarty na spontany i poddawał się moim
pieszczotom. Leżał pode mną uległy i to mnie bardzo podniecało. Pieściłem jego
szyję ustami, zszedłem do sutków, które już były twarde i stały rozkosznie.
Westchnął przeciągle kiedy muskałem ustami jego brzuch. Podniósł się
niespodziewanie przerywając moje dość nachalne, nie ukrywajmy, zachowanie.
- Gumka… - zamruczał sięgając do szafki
której wcześniej nie zauważyłem – Połóż się, trzeba ją założyć – dodał swym
głosem który teraz brzmiał jak mruczenie kota.
Pozbyłem się spodni i rozłożyłem się
wygodnie. Byłem gotowy, mój penis stał już na baczność. Miki odpakował gumkę,
papierek gdzieś uleciał. Chłopak wziął ją do ust i nachylił się nad moim
przyjacielem. Z westchnieniem poczułem jego wargi na swoim sprzęcie. Wziął go
głęboko bo kiedy zobaczyłem jego uśmiechniętą buźkę to gumka już była na
miejscu.
- Fachowo założone – wypaliłem z pełnym
uznaniem choć, dopiero kiedy to usłyszałem stwierdziłem, że brzmi to dość nie
fajnie.
- Potraktuję to jako komplement – zachichotał
i położył się na plecach zachęcająco rozkładając nogi – Chodź trzeba poprawić
twoje zdanie o aktorstwie.
Nie musiał mi powtarzać. Wziąłem go bez
nawilżenia bo i nie było konieczne. Było przyjemnie ciasno, choć nie za mocno.
Odczułem, że Miki ma wprawę i wie co robi. Jęczał podniecająco, ale nie zbyt
nachalnie. Dobrze mi z nim było choć czułem się jak jakiś perwersyjny
desperata. W sumie nawet nie wiedziałem
kto tu kogo wciągnął w tę zabawę, ale nie czas teraz o tym myśleć. W trakcie
penetracji pieściłem go ręką i doszliśmy właściwie w jednym momencie – on na
mojej dłoni a ja w nim, w pewnym sensie. Po wszystkim opadłem na pościel obok
niego.
- Dzięki – wydyszałem jedynie na co Miki
oparł głowę na moim ramieniu.
- Zdaje się, że możemy razem grać –
powiedział z westchnieniem.
- Masz u mnie kawę ze śniadaniem – obiecałem.
- Hehehe… miło mi – odpowiedział i nagle
otworzyły się drzwi i stanął w nich Kruchy.
- Tu się schowaliście – zamknął za sobą drzwi
i podszedł do łóżka. On był już ubrany.
- Hej, już po scenkach? – Miki usiadł i
wystawił dziubek w który Kruchy go cmoknął. To mnie zdziwiło.
- Teraz mam nudnawe scenki dialogowe –
pożalił się i spojrzał na mnie – Widzę, że poznałeś mojego chłopaka.
- Twojego…ch… chłopaka? – przełknąłem głośno
ślinkę, tego nie planowałem Właśnie
puknąłem faceta swojego mentora… - No to się porobiło… - jęknąłem.