Uwaga!

Blog zawiera treści nie odpowiednie dla osób małoletnich i homofobów. Jeśli jesteś taką osoba, opuść to miejsce.
Wchodzisz i czytasz na własną odpowiedzialność.

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 3 - Decyzje

Środa ranek. Obudziłem się zupełnie nowym człowiekiem. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak doskonale spałem. Wstałem wypoczęty i zupełnie zrelaksowany. Wziąłem prysznic i wypiłem w kuchni najlepszą poranną kawę jaką miałem w ostatnim czasie, a trzeba wspomnieć, że zawsze zaczynam dzień od małej czarnej. Coś było inne, lepsze choć nie byłem pewny co? Coś się zmieniło, opadła ciężka atmosfera jaka przyciskała moją duszę do podłogi i nie pozwalała jej się wznieść. Może w końcu się zadomowiłem w miejscu oddalonym od mojego domu na wsi, chociaż nadal tęsknię za ciepłym mlekiem prosto od krasuli?
Moje rozmyślania szybko zeszły na bardziej prawdopodobny powód. Czy to możliwe by jeden upojny numerek z facetem posiadającym nadspodziewanie hojnie obdarzone krocze, zmienił moje życie? Postawił je na głowie, by nie rzec, że na drągalu? Ta myśl była niezwykła, ekscytująca i taka świeża. Wprost cudowna, choć jak kwiat róży miała też kolce. Ostre i raniące. Dopiłem ciemną ciecz aż zobaczyłem dno w moim kubku i odstawiłem go ze stukotem na blat stołu.
Zasadniczym plusem był fakt, że w końcu znalazłem pracę. Zostałem zrekrutowany w dość niecodzienny sposób i zatrudniony choć nie bardzo wiedziałem co będę właściwie robić. Podejrzewam, że taka mała agencyjka obsługuje reklamy marketów czy może jakieś pomniejsze spoty reklamowe. Nic wielkiego, ale zawsze to stałe zatrudnienie i zrównoważony wpływ gotówki na konto… które musze dopiero założyć, ale to przy okazji. W końcu się usamodzielniłem i jestem całkowicie niezależny. To miało oczywiście wiele pozytywów jednak pozostała jeszcze mniej przyjemna kwestia…
- Zdradziłem Rafaela – westchnąłem i podrapałem się po głowie. Zacząłem się huśtać na krześle w zamyśleniu. Byłem z Rafim prawie cztery lata. Niby było ok, on był starszy ode mnie i  pracował przy hodowli koni. Kasiasty, inteligentny, atrakcyjny facet o dość sztywnej naturze, który z upodobaniem wytykał mi moje szczeniackie zachowania i marzenia o wyrwaniu się z wioski, o zostaniu kimś. Zawsze myślał, że będę jego kurą domową gotującą obiadki, dojąca krowy i zaspokajającą go w sferze erotycznej. Początkowo byłem zachwycony tym wszystkim, potem zauroczenie przeszło w przyzwyczajenie i z braku lepszych kandydatów tkwiłem w tym „nudnym” związku. Historia naszej miłości była zmienna z licznymi wzlotami i upadkami, było też sporo akcji typu „odbić się od ściany”. Jednak kiedy pojawiła się możliwość opuszczenia wsi ja z niej skorzystałem a on… nigdy nie wierzył, że mi się uda. Westchnąłem z żalem wspominając dawne czasy. Do końca myślał, że wyjazd to tylko moja wybujała wyobraźnia, zawsze uważał, że jest lepszy i nie poradzę sobie bez niego…
Wpadłem na Rafaela przypadkiem, wracałem konno z sąsiedniej wioski, było już ciemno. Noc na wsi wygląda inaczej niż w mieście. Jest ciemna, prawdziwie mroczna, a jedyne światło to gwiazdy i księżyc jeśli już raczą człowieka zaszczycić swoją obecnością. Jazda na skróty czasami się opłaca, jak wtedy. Uśmiecham się do siebie na samo wspomnienie, mam sentyment do niego mimo wszystko. Jechałem znaną sobie drogą do domu, jednak koń to złośliwa bestia z własnym rozumem, który dorównuje nie jednemu czarnemu charakterowi, albo co najmniej geniuszowi zła. Moja bestia postanowiła mnie „wysadzić” na pomoście przebiegającym nad drogą. Spadając z niego leciałem w ciemność i przewidywałem naprawdę twarde lądowanie i kilka połamanych kości, w przypływie optymizmu liczyłem, że przeżyję upadek. Jednak lądowanie okazało się być miękkie, miękkie niczym… chmurka albo…siano. Uśmiecham się do siebie, to jedno z fajniejszych wspólnych wspomnień. Mina Rafaela kiedy wysiadł z samochodu, już na swojej posesji i miał zamiar zrzucić siano, była naprawdę bezcenna. Miła niespodzianka gratis do sianka. Nie znaliśmy się, ale od razu coś zaskoczyło, była ta „chemia”. Tamtą noc spędziłem u niego, bo jakoś nie byłem w stanie przeszacować w jakiej odległości od własnego domu się znajduję. Nie, przespałem się z nim pierwszej nocy, zrobiliśmy to kolejnej nocy na świeżo zniesionym do szopy sianku. Sam pomogłem mu je zrzucić, a potem miałem mega zakwasy. Wtedy Rafi jeszcze nie miał ciepłej posadki w biurze tylko pracował fizycznie, wtedy jeszcze mu nie odbiło. Z sentymentem rozpamiętywałem dawne czasy spędzone razem i to co było w nich dobre, a przynajmniej wtedy tak myślałem. Zagryzam lekko wargę w zamyśleniu. Wtedy myślałem, że on jest najlepszym facetem na świecie i świetnym kochankiem, myślałem, że obaj dajemy z siebie wszystko, że to jest moja druga połówka jabłka… ten jedyny, właściwy facet tylko dla mnie. Potem dostał awans do tego cholernego biura i zaczęło się. Często nie miał dla mnie czasu, nie chodziliśmy już razem na ryby, nie kapaliśmy się w potokach, nawet sporadyczny sex stał się rzadkim wydarzeniem. Z czasem rozmowy i zrozumienie zanikły, on obrósł w piórka. Stał się lepszy od wszystkich, był wielką wiejską fiszą. Wiele razy słyszałem od niego, że jestem głupim szczeniakiem i powinienem zejść na ziemię i cieszyć się z tego co on mi daje. To miało mi wystarczyć, a ja zaczynałem się dusić w tym związku. Wtedy nie wiedziałem, że po postu byłem nie szczęśliwy, teraz to wiem, w końcu to do mnie dotarło. Postawiłem na własne marzenie, na coś swojego. Rafael obraził się na mnie, nie pożegnał się nawet ze mną, nie pocałował ani nie powiedział, że będzie tęsknić, że będzie czekać. Uważał, że wrócę z podkulonym ogonem, był tak bardzo przekonany o własnej racji, że olał mnie zupełnie.
No to teraz czekała go niespodzianka, bo ja stanąłem na nogi o własnych siłach. Do tej pory liczyłem, łudziłem się i miałem nadzieję, że jak w końcu przestanie się na mnie złościć, ucieszy się choć odrobinę, że mi się udało. Może nawet liczyłem na jakieś ciepłe słowa? Może na spotkanie? Może na to, że będzie jak kiedyś? Teraz już tego nie łaknę, nie potrzebuję tego, jestem gotów radzić sobie sam. Jest mi przykro ale, wiem już jak wiele czasu zmarnowałem u jego boku. Chyba potrzebowałem pretekstu, który zmusi mnie by zrobić to co powinienem zrobić już tak dawno. Kazar i jego rekrutacja dała mi powód by odejść od Rafaela. Wezmę winę na siebie, bo tylko ja jestem winny no i mój rekruter z jego drągalem, ale nie będę mieszać go w to bagno. Pora je zakopać i pójść dalej o własnych siłach.
Wstaję z miejsca i odstawiam kubek do zlewu, potem pewnie go umyję. Nie jem śniadania, bo jest za wcześnie. Jednak jest to dobra pora na co innego.
- Rafi jest teraz w tym swoim gabineciku – kalkuluje biorąc telefon i wybierając jego numer. Czekam dwa sygnały a potem dwa kolejne i jeszcze dwa. Nikt nie odbiera. Próbuję jeszcze dwadzieścia razy a potem kończy mi się cierpliwość więc wybieram jedyną dostępną mi opcję. Piszę mu zatem sms: „Cześć Rafi, nie mogę się z Tobą skontaktować już od tak dawna. Nie dzwoniłeś… no, ale do rzeczy. Wiesz nie układało nam się ostatnio za dobrze, jestem daleko i nie wracam już do wsi. Między nami już nie ma tego co kiedyś i uważam, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz. Ułóż sobie życie bo ja mam zamiar zrobić to samo tutaj. Żegnaj, papa”. Ta wiadomość tłumaczy wszystko. Przecież nie musze go uświadamiać, że spałem z innym. Nie będę się tłumaczyć i tyle. Po wysłaniu wiadomości poczułem się wolny jak nigdy wcześniej. Dla tego postanowiłem wysłać jeszcze jednego sms’a: „Marcus, ty mendo miejska, masz ostatnią szansę, za kwadrans na skype, bo więcej się do ciebie nie odezwę. Wisi mi kogo tam pukasz, albo kto puka Ciebie. Ja się tu domagam! Masz ostatnią szansę!”. Odrobina terroryzmu nikomu nigdy nie zaszkodziła a przynajmniej nie za bardzo.
            W ciągu wyznaczonych piętnastu minut ubrałem się, pościeliłem łóżko, zrobiłem sobie herbatę i zasiadłem przed moim PC. Odpaliłem Skype i czekałem dłuższą chwilę. Zdążyłem jeszcze przejrzeć wiadomości na głównych portalach nim się odezwał dzwonek rozmowy i pojawiła się znajoma twarz.
Uśmiechnąłem się do kumpla i zacząłem pierwszy rozmowę – Czemu jesteś goły? Możesz wstać? – podobało mi się to co widziałem z chęcią popatrzyłbym na więcej.
- Spadaj, głupku ściągnąłeś mnie z łóżka – zawarczał blondyn w odpowiedzi, ale też się uśmiechnął.
- Chyba wyciągnąłem Cię z łóżka – poprawiłem go i to poruszyło moją ciekawość – Kogo zostawiłeś w tym łóżku?
- Wyrwałem takiego kolesia na imprezie, sporo wypiliśmy chyba coś paliliśmy no i… - wyszczerzył się.
- Paliłeś jakieś świństwo? Zgłupiałeś? – zmarszczyłem brwi, picie i sex są ok, ale ćpanie? Serio?!
- Oj tam tylko raz – bronił się blondyn.
- Zmniejszy Ci się penis od tego i co wtedy zrobisz? – od razu na niego napadłem.
- Głupi jesteś, to tak nie działa! – oburzył się Marcus.
- Będziesz mieć małą fujarkę – zawyrokowałem krzyżując ramiona na piersi.
- Ściągnąłeś mnie po to na skype? By gadać o tym komu co się zmniejszy? – Marcus uciął mój temat. – Opowiadaj co tam u ciebie słychać. Był już twój Romeo? – dopytywał i trochę mina mi zrzedła.
- Nie, w ogóle się mną nie interesował, obraził się jeszcze przed wyjazdem – skrzywiłem się – No, ale to już nie ma znaczenia. Zerwałem z nim.
Marcus zrobił wielkie oczy ze zdziwienia – Zerwałeś? Serio? Jak to? Przecież byliście taką fajną parą…
- Przecież mówiłem Ci, nasza chemia wygasła jakiś czas temu a to, że się obraził na mój wyjazd jest tego wystarczającym dowodem – powiedziałem wymijająco.
- Nie gadaj, przecież dobrze Ci z nim było – kolega był nie lada zdziwiony tym nowym faktem.
- Było początkowo… – Powiedziałem w końcu prawdę – Udawanie, że jest bosko było męczące i z trudem to znosiłem. - Marcus wybałuszył oczy i otworzył usta więc kontynuowałem – On nie był wystarczająco duży, no wiesz charyzma też się nie wykazywał… ile można obskakiwać dwie pozycje i to zawsze w łóżku? – westchnąłem.
- Mówiłeś, że jest boski – przypomniał przyjaciel.
- To było na początku nim stał się totalnym dupkiem z małym fiu…- bąknąłem czerwieniąc się - Boski to był Kazar – wymsknęło mi się, co nie mogło blondynowi umknąć i nie umknęło.
- Kim jest Kazar? – zażądał wyjaśnień – Zdradziłeś Rafaela! Puściłeś się! – dodał oskarżycielskim tonem – No już opowiadaj.. – poprawił się na swoim miejscu i nastawił ucha na ciekawie się zapowiadającą ero-historię.
- Więc tak… - zacząłem opowieść od odwiedzin w szpitalu i trafienia do agencji aktorskiej na poziomie -2. Przeszedłem następnie do szczegółów rekrutacji.
- … No a potem ściągnął mi ręcznik i dobrał się do mnie – powiedziałem rozmarzonym tonem – Kazar nie był w moim typie, ale miał wielkiego, twardego drągala – zamruczałem z tęsknotą – Dawno nie miałem tak boskiego sexu. Zerżnął mnie porządnie, był wielki, twardy, pulsujący i czułem go każdym kawałkiem swojego ciała. Wtedy poczułem, że żyję, on dał mi to czego brakowało mi w związku z malutkim Rafaelem.
- Ej, no ja rozumiem, że trafił Ci się dobry sex z hojnym wyposażeniem, ale czy to jest warte zerwania związku po tylu latach? – zapytał przyglądając mi się z powątpiewaniem, ale ja już wiedziałem, decyzja już zapadła.
- Ja wkroczyłem w świat wielkich penisów i chcę korzystać z tego co mi zaoferuje. Nie byłem szczęśliwy i nie będę się dusić w tym pseudo związku – zawyrokowałem trzymając się swojego.
- Rafi serio był mały? – zapytał z zainteresowaniem.
- Teraz sam możesz sobie zobaczyć te kilkanaście cm w zwodzie – stwierdziłem krzywiąc się.
- Powiedziałeś, że z nim zerwałeś. Jak to zniósł? – Marcus lubił Rafaela, chyba mu imponował i dlatego ciężko było mu zrozumieć moje decyzje związane z jego osobą.
- Nie wiem, nie mogłem się do niego dodzwonić – wyjaśniłem z westchnieniem spuszczając wzrok – Próbowałem kilka razy, ale milczał jak zaklęty. Więc zostawiłem mu wiadomość.
- Nagrałeś się na sekretarce? – Marcus myślał, że to żart i zachichotał nawet na to stwierdzenie.
- Nie no coś ty, to by było głupie – przyznałem i uśmiechnąłem się czarująco – Wysłałem mu sms.
- Sms? Zwariowałeś chyba! – oburzył się, ale to nie miało znaczenia, już nie.
Potem gadaliśmy już o Marcusowych  podbojach i o ile ja w większości trwałem z Rafim o tyle Marcus skakał z kwiatka na kwiatek czerpiąc z tego garściami. Teraz to mnie będzie dane i nie mogłem już się tego doczekać. W końcu jestem wolny i będę żyć pełnią życia!

13 komentarzy:

  1. Twoje opowiadanie jest świetne! ;3 Niektórych może razić ta pewność siebie głównego bohatera, ale dzięki temu ma on wspaniały i oryginalny charakter. Ciekawie opisujesz zdarzenia, nic nie dzieje się za szybko ani za wolno. Czekam na kolejne rozdziały ^^
    ~Ukyo~

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział ^^ Znalazłam kilka literówek, ale to nic, bo treść nadrabiała te drobne niedociągnięcia. W sumie, każdemu się zdarzają literówki.. Ciekawa jestem tej pracy głównego bohatera. No i co będzie dalej ^^
    Poczekam na kolejny rozdział i powodzenia w pracy.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam miec wrażenie, że główny bohater przejedzie sie na tej pracy. Jego charakterek coraz bardziej mi sie podoba. Ciekawe, co jeszcze wymyśli. No, przynajmniej nie jest totalnym kretynem w stylu "może jeszcze sie ułoży?". Mam nadzieje, że dalej bedziesz pisac w ten sposób - dobrze sie to czyta. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne opowiadanko, jest coraz ciekawiej i zapowaiada sie tak rowniez. Glowny bohater jak najbardziej na plus, podoba mi sie. Trzymaj tak dalej.. No i weny duzo:)

    /K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdział, bardzo mi się podobał. Niektóre Twoje zdania mnie rozbrajają, mimo, że wydają się nie mieć takiego zadania. Cudnie się czyta, szybko i prosto, tak jak lubię :) Główny bohater ma bardzo ciekawy charakter i trochę podobny do mojego, co jeszcze bardziej przekonuje mnie do dalszego czytania. Szkoda tylko, że taki krótki był ten rozdział, mogłabym czytać to non stop :3
    Pisz szybko i pięknie, weny i czasu Ci życzę!
    Apocalypse

    just-existence.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjemny w odbiorze rozdział :) Miło czytało się o przeszłości bohatera i w sumie trochę rozumiem, że chciał zerwać ze swoim niewdzięcznym kochankiem, tym bardziej, że miasto zaoferowało mu taki prezent ;p Rozmowa dosyć wyuzdana, chociaż wiadomo jak to bywa z przyjaciółmi xd Gada się całkowicie swobodnie i o wszystkim.
    Dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam głównego bohatera xD Jego teksty rozwalają. "Wkracza w świat wielkich penisów" ^.^ Najlepsza rozmowa z Marcusem! Ale szczerze mówiąc nie mogę się doczekać jego nowej pracy.
    Opisy całkiem zgrabnie napisane i nic nie psuje ich płynności.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Cześć. Wiem, że dawno nic nie było, ale praca i jej godziny dają mi się mocno we znaki. Nie mam kiedy siąść by napisać tekst X_x' Zbieram się w sobie, skoro czekacie i liczę, że najdalej w majówkę (jej końcówkę) rozdział się pojawi. Sorka za opóźnienia :/

      Usuń
    2. Rozumiem, praca jest w końcu ważniejsza. Ciesze sie jednak, że próbujesz sie zmobilizowac (i pewnie nie tylko ja). Wyczekuje na dalszą cześc z niecierpliwością :)

      Usuń
  9. Witam,
    czyżby Rafi aż tak się obraził, ze nawet głupiego telefonu nie może odebrać..., ciekawi mnie ta praca
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    świetny rozdział, bardzo ciekawi mnie ta praca, no i cóż czyżby Rafi, aż tak się obraził, że nawet tego głupiego telefonu nie może odebrać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    rozdział jest bardzo dobry, och ciekawi mnie ta praca, no i co czyżby Rafi, aż tak się obraził, że nawet tego głupiego telefonu nie może odebrać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń