Uwaga!

Blog zawiera treści nie odpowiednie dla osób małoletnich i homofobów. Jeśli jesteś taką osoba, opuść to miejsce.
Wchodzisz i czytasz na własną odpowiedzialność.

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 7 - Impreza i po imprezie

Witam, tu Ethan na słówko nim wsiąkniecie w tekst. Widzę, że nabijane są opinie pod notą, a komentarzy brak. Teraz nie wiem czy jest jakiś bug czy tak skromnie się tym razem udzielacie. Dla odmiany otrzymuję jakieś dziwne maile przez tego bloga z adresami stron dla dorosłych w języku angielskim O.o' Bardzo proszę o komentarz jeśli komuś coś o tym wiadomo.
Miłego czytania ^^         

       Pomysł z klubem był genialny a przecież jeszcze nie zbieraliśmy się do wyjścia. No ostatecznie ja bym mógł, ale zdaje się, że Marcus nadal jest zajęty. Uśmiechnąłem się w myślach bo zapowiadał się widok z góry na niezłe porno po drugiej stronie cienkiej, toaletowej ścianki. Wychyliłem się by zajrzeć do kabiny obok. Wiedziałem kogo tam zobaczę…
          No i oto niespodzianka… Z mojego miejsca widziałem dwie pomarańcze skaczące w odsłoniętym staniku jakiegoś blondyna, którego akurat grzmocił w najlepsze jakiś łysol z okularami przeciwsłonecznymi na świecącej od wysiłku glacy. Przekręciłem głowę zastanawiając się co właściwie powinienem pomyśleć. W zasadzie nie powinna mnie dziwić zadarta sukienka jednego z kochanków w końcu przychodzili tu faceci o różnych preferencjach. Czasami nawet kobitki po fachu z nami znajdowały się tu by trochę poszaleć bez zobowiązań z nowopoznanymi paniami. Jestem tolerancyjny sam będąc gejem, w sumie nie mam nic do drugiej odmiany tych upodobań. W sumie babki mają fajne cycki, zawsze tak interesująco falują, zdarza mi się nawet na ulicy za nimi obejrzeć a potem mnie zaczepiają, nie mam pojęcia dlaczego. W każdym razie tu na widoku falowało bynajmniej co innego. Postanowiłem zostawić wyciskaczkę soku pomarańczowego i opuściłem moją kabinę.
          Na Sali klubowej było już lekko przyciemnione światło i unosił się znajomy zapach potu i alkoholu, który mieszał się z mającym je maskować zapaszkiem egzotycznej Riviery – zwanej potocznie łazienkowym odświeżaczem. Przysiadłem na powrót przy barze Większość gości już się rozlokowała przy stołach lub w zaciemnionej części lokalu. Zamówiłem sobie drinka i postanowiłem zaczekać na Marcusa tam gdzie się rozstaliśmy.
          W międzyczasie na jednej z kanap darkroomu klubowego…
Marcus opuścił główną część w towarzystwie Kazara. Mężczyzna zachowywał się zupełnie swobodnie nawet kiedy dotarli do ustronnych kanap gdzie ludzie bez krępacji odbywali stosunki zróżnicowane pod każdym względem. Marc widział coś takiego po raz pierwszy, tej lekcji nie nabył nawet ze swojej kolekcji filmów i gazet dla dorosłych, ale wiedział jedno, że na długo to zapamięta a na dodatek postawa partnera jakoś nie dodawała mu otuchy. Przeszło mu nawet na myśl, że Kaazar zachowuje się jak „u siebie” i to wcale nie było pocieszające jednak ostatecznie postanowił być twardy i trzymać klasę na ile będzie się dało. W końcu zatrzymali się przy jednej z kanap ulokowanej gdzieś w środku i w środku. Marc klapnął na niej i stwierdził, że jest nadspodziewanie miękka. Rosły mężczyzna również rozsiadł się wygodnie na meblu.
- Skąd właściwie znasz Ethana? – wypalił młody nim ugryzł się w język bo i co go to interesowało w takiej chwili?
- To znajomy z pracy – odpowiedział płynnie ciemnowłosy.
- A właśnie, co to za praca? Ethan strasznie się miesza w zeznaniach – pociągnął chłopak na co mężczyzna uniósł brwi i uśmiechnął się tajemniczo – To jego prywatna sprawa, może potem Ci powie? W każdym razie – oparł się łokciem na grzbiecie kanapy przysuwając się bliżej – Zdaje się, że nie po to tu jesteśmy?
W rzeczy samej ta sytuacja była stworzona w bardzo konkretnym celu. Cała śmiałość i „chęć” do podjęcia się „zabawy” z tym rosłym mężczyzną jakoś upłynęła z Marcusa choć ten nie miał pojęcia czemu. Kazar był bardzo sexownym mężczyzną, ubranie skrywało ciało młodego boga a zachowanie Casanovy było jawnym zaproszeniem do pikantnej gry. Jednak z jakiegoś powodu mężczyzna peszył Marcusa, choć ten nie wiedział z czego się to bierze. Ostatecznie miał wiele kontaktów z facetami i to wcale nie tylko w układzie jeden na jeden, stałe związki jakoś nigdy nie były jego mocną stroną. Obecnie jednak miał chwilę zwątpienia i miał zamiar dać nogę i to głównie dla tego, że ten facet faktycznie uosabiał te wszystkie diabelne walory o których mówił mu przyjaciel.
- Cholerny Ethan… musiał akurat tym razem wiedzieć co mówi – westchnął w myślach i dopiero wtedy zobaczył twarz Kazara w odległości niebezpiecznie małej od jego własnej.
- O czym myślisz i czy to ma zemną związek? – zagadnął nie zrażając się, skąd miał Marc wiedzieć, że Kaz przebijał się już przez większe „mury”?
Marc poczerwieniał jak pomidor i zmrużył oczy, ale wzroku nie spuścił – A jeśli tak, to co? – odpił dziarsko piłeczkę.
Kazar na właśnie taki odzew czekał, towarzysz trafił w dziesiątkę o czym dane będzie mu się przekonać już za chwilę.
- Mam zgadywać? – Kaz udał zamyślenie – Myślisz o tym co dla ciebie mam? Zgadza się?
- Za dużo gadasz. Gdzie mój „prezent”? – fuknął marszcząc brwi młody postanawiając szybko zmienić taktykę. Kazar roześmiał się no i… lody pękły jęcząc pod naporem…
Akcja potoczyła się nader szybko co było do przewidzenia. W ciągu kolejnych trzydziestu minut Marcus przekonał się, że reklama jaką zrobił Kazarowi Ethan była w pełni uzasadniona. Ciemnowłosy bez wątpienia często uczestniczył w incydentach jak ten bo wiedział jak składać klocki by budowla stawała się coraz większa. Marc wyginał się zagryzając w zębach część własnej koszulki żeby nie wyjść na wieśniaka jęcząc na cały klub. Dawno nie zaznał tak intensywnej rozkoszy. Czegoś co byłoby tak dosadne, intensywne i w pełni profesjonalne. W czasie akcji nawet młodemu przeleciało gdzieś przez głowę, że jego aktualny kochanek może być najzwyczajniej w świecie męską prostytutką. Kolejną myślą była wizja choroby wenerycznej, na co aż otworzył szeroko oczy, ale było za późno bo właśnie zabawa zakończyła się w jego rozgrzanym wnętrzu. Kazar doszedł z gardłowym westchnieniem spełnienia i wyszedł z niego usadawiając się już na kanapie z opadniętym pytonem. Natomiast Marcus zebrał się z pozycji leżącej. Po chwili i doszedł do wniosku, że ta buzująca, gorąca od namiętności i pożądania krew przyniosła mu takie głupie beznadziejne myśli i trochę zrobiło mu się głupio, że zamiast się rozkoszować chwilą rozkładał kochanka na pierwiastki. Ciemnowłosy odgarną swoją burzę kosmyków z czoła do tyłu. Był spocony, a kropelki na jego nagim ciele jeszcze błyszczały w skromnym świetle darkroomu. Marc usiadł w końcu oddychając już spokojniej.
- I jak? – Kazar nie owijał w bawełnę – Zdaje się, że nie „ćwiczysz” za często – dodał sugestywnie na co młody zrobił skwaszoną minę.
- Co to za stwierdzenie? – oburzył się Marc bo dla niego to zabrzmiało jakby był cnotka a był od tego daleki przecież.
- Nie stresuj się, tutaj to jest komplement – zapewnił starszy i jego białe żeby błysnęły w uśmiechu.
- Czyli, że co? – Marc jakoś nie wyłapał w tym stwierdzeniu nic pozytywnego to też powątpiewał w słowa mężczyzny.
- Powiedzmy, że lubię ciasne miejsca. Rozumiesz? – starszy puścił mu oczko w ciemności.
Marcus uśmiechnął się zaczepnie – To mówi aż za dużo… preferujesz?
- Krótko i treściwie? Dokładnie tak – potwierdził – To co, może coś mocniejszego na zakończenie?
          Na koniec spotkania Marcus wypił jeszcze w towarzystwie Kazara kilka drinków i nie doczekawszy się na Ethana przy barze postanowił do niego zadzwonić z komórki. Jednak kiedy wydobył aparat odebrał wiadomość tekstową mówiącą, że kumpel znudził się czekaniem i wrócił do domu. Tu jeszcze dołączył mu adres by przypadkiem nie zabłądził.
- Polazł do domu beze mnie, nie wierzę! – Marc był oburzony postawą przyjaciela i jak tylko znajdzie się w domu to mu wygarnie a potem wspólnie obgadają Kazara.
- Oj tam, trafisz przecież to tylko kilka uliczek – pocieszył go starszy.
- Dotrę tam, ale sam fakt…a z resztą… - machnął dłonią na podsumowanie Ethana – Dobra to ja się zwijam. Miło było i przydałaby się jakaś powtórka?
- Bywam tu dość często więc możecie mnie łapać. Chętnie ustawię się z wami na trójkąt – przyznał ciemnowłosy bez ogródek wprowadzając rozmówcę w lekkie zakłopotanie, choć perspektywa była bardzo kusząca.
          Marcus w końcu opuścił klub z jego atrakcjami i stanął na ciemnej ulicy. Spojrzał na swój zegarek i stwierdził, że jakoś bardzo późno się zrobiło. Ruszył w stronę gdzie, jak mniemał, znajdował się jego „punkt kontrolny”, czyli mieszkanie kumpla. Szedł ulicą aż w końcu dotarł pod blok tyle, że cel był po drugiej stronie ulicy. Widział obok siebie stojący jaskrawy znak sklepu z „zabawkami”. Teraz w spokoju będzie mógł zrobić zakupy bez towarzystwa panikującego Ethana. Takim sposobem znalazł się w środku. Wszystko było tak jak zapamiętał i bez trudu trafił na dział z interesującymi go zabawkami a zwłaszcza kolczastym, zielonym, gumowym dildem, które nie było dużo mniejsze od „zabawki”, którą Kazar nosił pod bokserkami. Marc dopadł zielonka, który już na wstępie wpadł mu w oko, choć nie planował powrotu po niego, jednak cóż zrobić skoro okazja sama się znalazła? Porwał pikantnego „groszka” z półki i pomaszerował z nim do kasy po drodze zgarniając żel nawilżający i kajdanki z futerkiem w tygrysie paski. Nie miał planu na użycie rzeczy, które miał zamiar zakupić jednak spodziewał się, że w tym szalonym mieście trafi się i taka okazja. Pozostało mu mało czasu bo zebranie na które zmierzał miało być kolejnego południa, a mimo to on miał zamiar wykorzystać to co miał do cna. Był przeciwko wyjazdowi Ethana z ich bezpiecznej wsi obecnie jednak zmienił zdanie i nawet mógłby się sam pokusić na taki krok. W kasie doznał nie małego szoku. Spodziewał się cnotliwej panny w wielkich okularach, natomiast miał przed sobą apetyczne, opalone, pofarbowane na orzech laskowy ciacho w siatkowej koszulce w kolorze wściekłego różu, która zupełnie nie zakrywała srebrnych kulek w sutkach sprzedawcy. Marc na moment stracił głos, bo był zupełnie zaskoczony i aż się rozejrzał niepewnie po sklepie za panną która powinna stać na miejscu chłopaka.
Sprzedawca zmierzył gościa z zainteresowaniem bo w swoim mniemaniu miał przed sobą grzecznego chłopca kupującego zabawki w prezencie na jakąś sprośna osiemnastkę.
- To na pewno dobry rozmiar? – zagadnął sprzedawca.
- Co proszę? – Marc otrząsnął się już z wstępnego zaskoczenia – Chyba nie dyskutuje się o gustach – bąknął na co chłopak w różu przejechał językiem po ustach ukazując kolejny kolczyk.
- Nie, ale cenimy sobie bezpieczeństwo naszych klientów – wyrecytował bez zajęknięcia formułkę podręcznikową.
- A co może mi zrobić gumowy penis? Proszę cię… - Marc za późno ugryzł się w język. Wygadał się i sprzedawca już wszystko wiedział.
- Może zrobić krzywdę jak każda źle dobrana zabawka – wyjaśnił cierpliwie różowy.
- Eric!!! – znowu zaczepiasz klientów? – nie wiadomo skąd nagle pojawiła się okularnica i zepsuła ciekawie zapowiadającą się rozmowę. – Idź mi stąd! – wypchnęła różowego z za lady na zaplecze. Marc jednak dostrzegł zaczepne spojrzenie chłopaka na odchodnym.
- Bardzo za niego przepraszam – skruszyła się dziewczyna – Wszystkich atrakcyjnych ludzi podrywa i wydaje mu się, że jest „fajny” – podsumowała dziewczyna Erica.
- Bo jest fajny – pomyślał Marc, ale nie powiedział tego na głos. Za to kulturalnie odparł – Nic się nie stało, to było nawet zabawne.
          Takim sposobem Marcus zyskał darmowy żel do masarzu, który zabrał ze sobą do domu. Kiedy dotarł na miejsce otworzył sobie drzwi kluczem który dostał od Ethana. Wziął kilka wdechów nim wszedł, był gotów na siarczystą awanturę. Taką jak w starym małżeństwie. Nawet „godzenie” było w cenie choć z pewnością to jemu się „oberwie”. Przekręcił kluczyk w drzwiach i na paluszkach wszedł do środka. W kuchni paliło się światło.
- Oho… - pomyślał wsadzając głowę do pomieszczenia i tam zastał całkiem uroczy widok. Jego przyjaciel spał na złożonych na stole ramionach. Obok stały dwa naszykowane do posiłku talerze i zupa ściągnięta z gazu. Marcusowi zrobiło się głupio. Ethan czekał na niego a on zwlekał ile się dało. Będzie trzeba to „naprawić” i już nawet miał pomysł…



10 komentarzy:

  1. Helloł, to znów ja !

    No no jaka pikanteria ^/w/^

    Tylko teraz czekać na więcej...i kto w końcu odkryje gdzie On będzie pracować x///D


    By: Nuerha-Desu

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę WIĘCEJ! Wybacz,że tak krótko, ale... Ja chce więcej, no! To jest BOSKIE !
    HAH :) WENY!

    OdpowiedzUsuń
  3. boże. *-* świetne opowiadanie. Bardzo wciągające. Kurcze tylko co z tą pracą ? Hm... Hahaha czekam na dalsze części z niecierpliwością i może notki pojawiały by sie wcześniej? Taka mała sugestia od świeżej czytelniczki. ;) //Lucy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohohoho bosko, będzie się działo ^^ Świetne opowiadanie ;3 Też zastanawiam się, co to będzie za praca. Chociaż aktualnie wolę myśleć o "naprawie" ^///^ Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mrr.. Czekam na to 'godzenie się' i użycie tego latającego dildziaka xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno zaczęłam czytać i normalnie uwielbiam! Pisz dalej i nie zniechęcaj się małą liczbą komentarzy. Sama rzadko komentuję, ale chcę się odhaczyć i nakarmić Wena :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    rozdział rewelacyjny, Marcus przekonał się, że Ethan nie kłamał jak mówił o Kazarze i jego sprzęcie ;] och ten by wcale nie pogardził takim trójkącikiem, Ethan jest dobrym kumplem, ciekawe jak Marcus chce mu się odwdzięczyć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Eh opowiadanie robi si w jak poronos, wybacz ze szczerość ale ani uczuć ani nawet odrobiny romantyzmu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniały rozdział, no, no Marcus przekonał się, że Ethan nie kłamał jak mówił o Kazarze i jego sprzęcie ;] Ethan jest wspaniałym kumplem, ciekawe jak to Marcus chce mu się odwdzięczyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    cudo, Marcus przekonał się, że Ethan to wcale nie kłamał jak mówił o Kazarze... wspaniały przyjaciel z Ethana jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń